Wycieczka samochodem w cenie wczasów. Koleś przyjeżdża wyrombistą terenówką, ma nas obwozić wokół wyspy. Na początek widok na zatoki - prześliczny przykład TajInglisz - on mówi Tri Bis co oznacza Three Beaches i pokazuje nam Fi Bo co oznacza Fish Boats. Prosto i na temat, z każdego wyrazu należy uciąć końcówkę i mamy ThaiEnglish. Później jedziemy do miasta gdzie oglądamy męczone słonie i jeszcze bardziej męczone małpy. Nie jesteśmy zainteresowani udziałem w tych "zabawach", koleś jest trochę wkurzony, ale nic wiezie nas do fabryki orzeszków we wszystkim. Trochę oglądamy, na koniec kupujemy jakieś śmieszne orzeszki w czymś za paręnaście bahtów. Kierowca chyba coraz bardziej wkurzony :-) Kolejny przystanek to sklep z biżuterią i pamiątkami. Biżuteria śliczna, ceny też...
W rezultacie kolo mści się na nas i twierdzi, że nie może nas odwieźć do hotelu ale zaraz przyjedzie kolega, który nas odwiezie. Jedziemy busikiem już nie tak wypasionym. No cóż, nie chcieliśmy zapłacić za "darmową" wycieczkę to nie :-))